do uzyskania Nobla...
daleka droga, oj bardzo daleka. Nie dosięgnę jej nawet długim kijem, bardzo długim kijem, ale wciąż się staram. Jak wiadomo czasami wychodzi coś niechcąco, przez totalny przypadek, później po weryfikacji i ponownych próbach, okazuje się że GENIALNE, ODKRYWCZE, NIEPRAWDOPODOBNE, BŁYSKOTLIWE!
A było tak:
Doczołgałam się do zagrody, troszkę mając kapcia w ryjku. Więc chciałam ulżyć swym cierpieniom i zrobić sobie herbatę, z żurawiną, którą wprost uwielbiam. Dostałam słoiczek od mamy, która też jest fanką żurawiny. Słoiczek żurawiny od mojej mamy niczym nie różni się od słoiczku koncentratu pomidorowego od jakiejś tam firmy. One w lodówce się przemieszczają, więc o pomyłkę było bardzo łatwo. Ja,będąc na tym lekkim kacu, wzięłam słoik z koncentratem i wpierniczyłam kilka łyżeczek do herbaty, po czym poszłam się rozkoszować i smakiem i zapachem.
Po chwili rozkoszowałam się pędem do toalety, myślę, że moje pędzenie mogło mieć szybkość światła w próżni. Zdecydowanie tak.
I przysięgam (nie zaczyna się zdania od i, fuck, fuck) nie polecam na kaca.
po lewej żurawina, po prawej czerwona śmierć
A tu żurawina z boku
tu natomiast z lotu ptaka.
W momencie pisania tej notki, przypomniał mi się smak tego gówna.Mon Dieu! Najgorszemu wrogowi nie życzę.
Adios.
Zmywarka w Gdyni od ohohoho... i pewnie nawet już parę razy na ulicy minęłam i nie wiedzialam...
Ja kce zmywarke!!!! w swoje łapska!!!
za to haft był panoramiczny :p
żuczku, nie lata, ruski rok!
pozdrawiam po latach że tak powiem
Dodaj komentarz