Kosmici do domu!
Typy spod ciemnej mgławicy chcą podbić naszą galaktykę.Przylot swój niewątpliwy obwieścili pięcioma kręgami w zbożu.Uch!!Ludzie zamiast wizytować okoliczną Golgotę (Kalwaria Zebrzydowska) wznosić modły do Boga, czy kogoś kto tam ma dyżur,urządzają liczne krucjaty w potencjalne miejsce lądowania Zielonych,czyniąc tym samym golgotę i ugór właścicielowi pola,który o plonach może zapomnieć.Szkodników w zbożu są pomiliony i łatwo je zlikwidować fungicydami,pestycydami,babotoxem(rękami żony),ale z tymi kosmicznymi szarlatanami(o ile są) faktycznie może być problem.No bo czym takiego najeźdzcę unieszkodliwić? Induktorem tesli?Paralizatorem*?Garnkiem?Własnym Obiadem?Sexem?Z dumą ogromną,należy patrzeć na rozwój Centrum Kosmicznego,które momentalnie powstanie w tymże miejscu.Jak życie znam powstanie coś anty-kosmicznego jakaś Galaktyczna Federacja Jasności (GFJ),którego prezesem nie mogła bym zostać.Wspomieć należy iż ma miłość do kosmitów już dawno się wypaliła.W szkole podstawowej zaczytywałam się w sagach o Małych Zielonych Ludzikach ( K.Boruń)zamiast czytać lekturki szkolne,jakże pasjonujące,pełne napięcia grozy faktów i życia prawdziwego,czy gonić wzrokiem guru sekty nauczycielskiej.Natruralną koleją rzeczy,porzuciłam te niewiarygodnie powieści na poczet wiedzy seksualnej tzn.nie oprawiałam świerszczyków w "Wyborczą"(rozwój przebiegł prawidłowo),uganiania się za facetami,robienia sieczkarni w głowie młodszemu braciszkowi i wszędobylskiemu byciu tam gdzie być się nie powinno.W owym okresie wydawałam masę pieniędzy na modelarstwo.Kleiłam samolociki, statki i wycinałam z tektury X-wingi,ba! z bratem podczas rodzinnych zjazdów wprowadziliśmy przymusowe przedstawienia.Zmuszaliśmy tą naszą rodzinną świtę by żałosnym wzrokiem patrzyli na dziewuchę i jej wiernego brata( długo,długo nazywanym przezenie Toudi) jak wcielają się w wymyślone postaci.Najciekawsze tytuły przedstawień :"Powrót obrzezanego Yeti" i "Zemsta rannego pantofla"Swoje męki nagradzali pieniądzem,po pierwszym akcie.
Kolekcję egzotycznych roślin wzbogaciłam o chiński agrest-ukrywający się pod nazwą kiwi.Wyrosła mi roślinka dnia pańskiego z pestek,które sama wydłubałam z zamszowego kartofla.Ma kolekcja obejmuje :kawon(arbuz),smaczliwka właściwa( awokado),cytrynę i pomarańczę.Następnym razem wyhoduję roślinę-ODLOT.
Czujemy się piękne,docienione i nadzwyczaj mądre,podrywane notorycznie przez jednego pana biegającego w czarnych majtasach wzdłóż brzegów jeziora Żywieckiego.Nie chodzi mi o Davida Haselhoffa.Jeno o cud-miód-ultramaryna ratownika WOPR.Ponieważ nic nam nie stoi na przeszkodzie dać się adorować,więc od czasu do czasu strzelamy uśmiech nr.33, trzepotamy rzęsami,strzelamy sexem i udajemy wiecznie topiącą się(to dopiero zabawa!)mamy nawet czasami libidodrzemkę z właścielem czarnych gaci i wzroku pełzającym po całym ciele.Chyba zafunduję sobie kartę pływacką.Starsza Szeregowa-odmeldowywuje się na wakacje.Howgh!
*ojciec wyjaśnia to słowo tak:jakaś para liże się w Zatorze(miasto,małopolska stolica wędkarzy)
Dodaj komentarz