O niektórych nawykach z dzieciństwa
Komu rodzice powtarzali: „Nie baw się jedzeniem” poproszę o podniesienie którejkolwiek kończyny do góry. Mnie zawsze powtarzali przy okazji KAŻDEGO POSIŁKU , no ale jak tu jeść np. taką wątróbkę(co ja dziś inaczej nie nazwę jak woń-trupka) jak wyglądało to na coś co przywlókł kot i zostawił na słońcu. Robiło się wszystko byle tylko nie włożyć tego do ust i żuć, połykać, trawić i powstrzymywać powrót tego na górę. No ale jak podrosłam (niezbyt dużo, ale zawsze coś) i mogłam już tupać nóżką jawnie protestując i sprzeciwiając się, buntując i przerzucając jedzenie na talerz brata (lub bardziej ekstremalnie taty) i zaczęłam prowadzić swoje własne gospodarstwo i sama wkładać składniki do garach i mieszać to jednak ta ISKRA z dzieciństwa pozostała. Czasami też „pobawię się jedzeniem”.
Powyżej wersja męska, poniżej damska.
Sałatka była dobra.
Dodaj komentarz