Sezamie otwórz się.
Bóg stworzył faceta by ten mył gary,kobietę stworzył po to by ratowała drugą.Czyli o tym jak jeden filozof w różowej bluzeczce przyszedł z odsieczą drugiemu.
Zatrzasnełam się w domu 10 złotych przed wyjściem.Zachichotałam a potem powiedziałam KURWA MAĆ JA PIERDOLĘ,ponieważ niezbędna była interwencja z zewnątrz.Nie było by tragedii,gdybym na uczelnie nie musiała iść,ale tym razem MUSIAŁAM.Zresetowałam się i przełączyłam na tryb awaryjny.Wymyśliłam,że rzucę klucze z 4 piętra KOMUŚ a ten KOMUŚ przyjdzie i otworzy mi drzwi.Pierwszy ZBAWICIEL okazał się być starszą panią.Wrzeszczę do niej z balkonu,mówię o co chodzi.Babcia tylko zadziera nos w firnament niebieski i powtarza jak mantrę Cooooooooo?Cooooooooo?Co??????Uzbroiłam głos o 3 tony więcej i wrzasnełam jej DOBRY DZIEŃ.Babcia podziękowała i pokuśtykała dalej.Kolejny bohater akcji to chłopczyk,któremu po instrukcjach rzuconych z balkonu odbiło,bo stwierdził że jestem WARJATKA,a w razie czego mogę skoczyć.Khhahahahaha!Zrobiłam szybką listę osób które mogły by mnie uratować.Do tych do których zadzwoniłam nikt nie mógł.ABSOLUTNIE NIKT.Nie-e to nie.I jak manna z nieba spadła mi koleżanka pomieszkująca całkiem niedaleko.Oddzwoniłam i wyjaśniłam o co chodzi.Zgodziła się, a ja czekałam spokojnie na odsiecz.Gdy dziewcze trafiło pod hacjendę rzuciłam jej wspaniałomyślnie klucze w rabatę.Pod drzwiami dopiero zaczął się sajgon.Okazało się że klucz wchodzi tylko w połowie do zamka i ani rusz więcej.Mówię jej idź poszukaj jakiegoś faceta w klatce.Jak na złość nikogo nie było.Przyszła za to sąsiadka,która też nic nie poradziła,potem jeszcze pan ze śmieciami,który poradził by klucz dorobić.Tak też się miało stać.Jednak koleżanka po drodze zobaczyła małe wgniecenie w kluczu,które zaiste powstało pod wpływem spadnięcia.Mądra dziewczyna,znalazła garaż w którym jakiś pan dłubał w samochodzie.Spiłował coś tam i dzięki temu stałam się wolna.Na zajęcia poszłam spoźniona dobre 4 godizny.Dlatego jak ktoś mnie pytał :Czy przypadkiem nie byłam na tej i na tej uliczy,czy grzeje cały dzień dupę w domu,reagowałam śmiechem.Już nie chcę aby mnie ratował rycerz w lśniącym pancerzyku.Jeżeli gdzieś tam jesteś to mnie pocałuj w nos!!!!
Z seriiiii dialogi bardzo luźne, w przerwie w obradach " O wolności i bycie"Bardzo fajny mężczyzna,kojarzący się z wikingiem wyciąga telefon komórkowy.W zapamitaniu do koleżanki mówię.
Pewnie dzoni do jakiejś BRUNCHILDY.
On: Słyszałem!
Ja:Podrywałam!
On:Może być.
Adios Amigos!
Dodaj komentarz