Sus domestica.Chrum.Chrum.
Przemarznieta i zziebnieta walka ze spadajaca tempratura mialam ochote na chwile odpoczynku przy cieplej herbacie.Przypadek sprawil,ze weszlam do budynku glownego Akademii Rolniczej.Bladzac po korytarzach ktore wydawaly mi sie byc wielkim labiryntem ,ogladalam sciany ktore wydawaly sie byc gablotami jak w muzeum.Szlam korytarzem z zadartym nosem i bacznie przygladalam sie wszystkiemu co wisi.Czytalam uwaznie wszystkie napisy pod zdjeciami i zastanawialam sie czym zasluzyly sobie te osobistosci,ze uzyskaly mozliwosc zawisniecia wsrod najlepszych.W muzeach historycznych portrety wisza chronilogicznie,lub rodowo.W moim muzeum Instytutu Hodowli i Produkcji Zwierzecej bylo podobnie.Portrety rodzinne byly z rodu sus domestica co po naszemu brzmi mniej wiecej jak-swinia domowa.Pierwszy portret knur rasy pulawskiej zwislouchej.(wcale nie miala zwisnietego ucha) stare zdjecie z lat 70,mam wraczenie ze gatunki homo sapiens i sus domestica niewiele sie roznia chociazby z tego powodu iz ciagle uzywa sie powiedzenia "Ty swinio","Jesz jak swinia" Jakie profile z boku z przodu z tylu do zdjecia paszportowego,podczas jedzenia,w blotku, podczas wyprozniania jelit!Kolejna gablota kolejne wrazenia tym razem obserwuje czaszki swin,ktore nie wywoluja u mnie emocji.Dopiero kolejna gablota! plody swinskie w kazdym stadium rozwojowym.Acha i niedaleki jest mi zapach formaliny,ktora bylo czuc na korytarzu.Hitchock pisal,ze dobry horror powinien zaczac sie od trzesienia ziemi.Mna wstrzasnela ekspozycja w ktorej ukazane zostalo swinskie serce z jakimis pasozytami w srodku.Obrzydliwe!!!nastepnie widze nagiego knura,ktory nie posiadal skory w winiku chowu kazirodczego!Dziwie sie,ze ten widok nie powalil mnie na ziemie.Kolejne niespodzianki nie byly tak tragiczne,przedmioty ktorych uzywa sie dzisiaj,portmonetka,saszetka i etuii na okulary.Chodowla swin niewiele rozni sie od chodowli dziecka domowego,gdyz kolejne fascynujace przedmioty to zabawki:czerwona pileczka,do gry w noge,albo raczej racie,by swinie sie ruszaly i tluszcz sie nie odkldal.gryzaczek dla swin,by zabki rosly prosto ,kojec.Kolejnym punkem byl salon pieknosci dla swin,tam odnalzalam zgrzebla,cale zestawy szczypczykow do rac,grzebieni i dedozorant imitujacy zapach knura.Ciekawie jest rowniez w gablocie ktora nazwalam "porodowka" petla porodowa dla swin,pelno linek do ciagniecia czegos,srodki hignieniczne itp.Zmierzajac do wyjscia katem oka rzucilam na kolejna gablote ktorej bohaterem byl bos taurus-bydlo domowe.O nie!! To ja juz pomrzne.
Tak wlasnie, chodowla dziecka i swini jest duzo podobna... w sumie to nawet chodowla teraz mnie czase i swini tez jest podobna - jak sie zamachne widelcem z ziemniakami to lądują one wszędzie :] ale czerwoną piłką to ja sie nie bawie :P
Dodaj komentarz