Nie rzucim gniazda skąd nasz drób
Kiedyś, dawno, dawno temuuuu, jak byłam mała (jakbym teraz wielka była) w szkole podstawowej krążyły pewne opowieści dziwnej treści w stylu:
Jak się zesra na Ciebie gołąb to będziesz mieć szczęście,
Były też takie:
Jak zobaczysz zakonnicę z np. 3 torbami to Ci przepadną 3 godziny lekcji
Hurra!
Gołąb nigdy się na mnie nie zesrał (chwilo trwaj), ale przyniósł mi szczęście to muszę potwierdzić. Raz jak spadł mi prosto z nieba zaatakowany przez jakiegoś większego od siebie ptaka, a że posiadał obrączkę, a że Pani od biologii lubiła wszystkie artefakty odzwierzęce i odrośl inne , które znosiliśmy jej do szkoły by dostać 5 z biologii. Miała w tych gablotach pamiętam, huby, porosty, mchy, no wszystko.
Ale to było dawno,
A w czwartek, miała zapaść bardzo ważna decyzja. Siedzę tak analizuję strategię, gapię się w okno i widzę gołąbka, który przysiadł na drutach; myślę gołębiu może przyniesiesz mi szczęście. Zesrał się i odleciał. Myślę, fakt szczęście to ja będę miała, ale gówniane. Na szczęście wszystko in plus. Czyli jakieś przełożenie na szczęście gołąb miał.