Chodzenie ma owoce
Doszłam do czegoś, znaczy do władzy, majątku,kariery JESZCZE NIE, z naciskiem na jeszcze,bo to tylko kwestia czasu.
A do tego:
"Sugar Baby Love, Sugar Baby Love" - w wolnym tłumaczeniu to nic innego jak : CUKIER BABY LUBIĄ.
Myję Gary bo wiem dobrze o tym kto ich nie myje ten ma kłopoty.
Doszłam do czegoś, znaczy do władzy, majątku,kariery JESZCZE NIE, z naciskiem na jeszcze,bo to tylko kwestia czasu.
A do tego:
"Sugar Baby Love, Sugar Baby Love" - w wolnym tłumaczeniu to nic innego jak : CUKIER BABY LUBIĄ.
Podpisuję dziś umowę o pracę z nową firmą z nową żeńską szefową.Muzeum i cały ten burdel na kółkach zostawiam, rzucam,rozwodzę się z nimi ( dobrze,że nie mamy dzieci) i idę swoimi ścieżkami jak kot. Trzepotają mną nerwy,denerwuję się,że warunki jakie mi zaproponuje będą niewystarczające.
-Hej,jestem Fez kocham słodycze.Dziwka.Dobrego dnia.Powiedziałem dobrego dnia!
Ruszają mnie te słowa, dziś zwłaszcza.
Ps.Pierdolę,nic nie podpisuję.Nie sprzedam się byle komu za byle co.
Szefowa absolutnie beznadziejna,umawia się, a nie przychodzi na spotkanie. Za to wysyła swojego męża,który nie potrafi się wysłowić i trzepie rękoma jak chce znaleźć słowo. A do tego wygląda jak padalec i śmierdzi naftaliną.
I chuj z nimi mam dobry humor.
Jak NIE DOSTAĆ PRACY.
Poszłam na rozmowę do jednej takiej FIRMY.Czekam potulnie w kolejeczce i słyszę, że mnie wołają, dreptam jak zwykle zadowolona z życia, bo niby czemu miałabym nie być. SZEF wyglądał uroczo, krawat, garnitur, czyta te moje papiery i pyta się, czy nie przeszkodzi mi jak się napije.No i napił się soku z czarnej porzeczki. Na moje nieszczęście ( DOSŁOWNIE) odbiły mu się wąsy z soku z wypijanej szklanki. Jak ją odłożył, miał takie dwa haczyki z ust w górę. No przecież jak to zobaczyłam to myślałam,że się UDUSZĘ ze śmiechu, nie mogłam się powstrzymać i trzęsłam się na tym krześle jakbym wpadła w rezonans.
I mówi mi ( nie zaczyna się zdania od i ) że nie jest w stanie zatrudnić kogoś NIEPOWAŻNEGO. Oj no.... nie ta to inna.
Jak NIEZALEŻY NA PRACY.
Zadzwoniła do mnie kobietka z pewnej firmy i zaproponowała rozmowę na 16.00. Pojawiłam się, ale jakoś niespecjalnie mi zależało na tej firmie, niby fajnie by było bo np. sponsorują OFFRoad 4x4 i mają niezłe zaplecze komputerowe, ale jednak to nie moja bajka.Niemniej jednak pojawiłam się i byłam niezłym ewenementem, przy tych wszystkich dziumdziach wymalowanych,które naruszają prawa autorskie PAPUASÓW i wyubieranych jak z wybiegów to ja wyglądałam jak kocmouch ( 30 minut wcześniej w mojej obecnej pracy kładłam gładź szpachlową na ściany). Rozmawiam z szefową, pyta się mnie,abym się zaprezentowała, jak się liczy metr bieżący, co to metr kwadratowy i milion innch pytań. A ja peplam co mi ślina na język przyniesie, bez zastanowienia, pomyślunku na luzaka, jakby była moją najlepszą koleżanką,mało tego, na ledwo od niej był BAREK, a na nim takie BÓSTWA ALKOHOLOWE O JAKICH NIE ŚNIŁO SIĘ FILOZOFOM.Jak miałam się skupić, skoro cały czas patrzyłam na te delikatesy, no jak?? Ona mi w te słowa: URZEKŁA MNIE PANI,MOGŁABYM POWIEDZIEĆ,ŻE JUŻ PANIĄ ZATRUDNIAM.A ja wtedy mówię : PROSZĘ PANI DAJMY SZANSĘ INNYM. Kazała się dopytywać w piątek, bo ustali listę osób które przeszły do dalszego etapu. Pewnie nie przejdę, w sumie nawet nie chcę.
PS
No czad, DOSTAŁAM PRACĘ(niby miałam dzonić w piątek,ale sami się odezwali) , w poniedziałek zaczynam.Jutro idę powiedzieć dyrektorowi,że go rzucam, w piątek przygotuję się psychicznie do soboty, a w sobotę będę tańczyć tango i wypiję wasze zdrowie,cyt" Młoda idziemy w tango" Nie, żabeczko idziemy w rumbę.
Taką prawdę ostatnio odkryłam, że ALKOHOLICY SĄ DLA MNIE NICZYM, niczym bracia.
I jeszcze taką, że po oglądnięciu 4 serii "RÓŻOWYCH LAT 70" chcę zostać dziewczyną FORMANA.
Znalazłam wytłumaczenie CZEGOŚ co pewnie nikogo nigdy nie zastanawiało. I tak się składa ( nie zaczyna się zdania od i), że tak mam zawsze. Biorę do ręki np. korkociąg ( SPOKOJNIE,nie otwieram alkoholu,tak z rana ) i zastanawiam się kto mi tak życie uprościł,że nie muszę otwierać butli nożem,widelcem,albo innym dźgaczem.Tym razem padło na GRATISY dodawane do gazet.I wiadomo ( grrr,nie zaczyna się zdania od i !!!!!) im gadżet bardziej atrakcyjny tym gazeta staje się bardziej interesująca, nie?
Toleruję te gadżety w postaci długo nierozkładalnej, jedzenie to już inna sprawa.
Do gazetowych wkładek przyczynił się MISTRZ VINCENT. Rozumiecie, wywijał nożykiem odciął sobie ucho I ZAPAKOWAŁ W GAZETĘ.Następnie wysłał to i kto wie czy wtedy też nie rozpoczeła się historia POCZTY KURSIERSKIEJ,ale głowy sorry UCHA nie dam za to uciąć. Jedno jest pewne, słoń mu na to ucho już nigdy nie nadepnął.
A, wyrosła mi MIECHUNKA ROZDĘTA ( physalis alkekengi)