Jak mam otwarte szafki w kuchni to mi normalnie obiad nie smakuje. Muszę je wszystkie pozamykać i wtedy mogę iść jeść z czystym sumieniem.
Jak jestem w domu rodzinnym i moja mama nałoży mi obiad na talerz to jest to najsmaczniejszy obiad na świecie. Pięć gwiazdek Michelin. Natomiast gdy nałożę sobie sama, tosmakuje mi tak jakbym żuła starą oponę,może być nawet firmy Michelin.
Nie napiję się herbaty ze świeżo umytego kubka. Nie napiję się nawet jak go wytrę ściereczką. Kubek musi mi sam wyschnąć. Tak samo mam z talerzami,gdy będzie chociaż na nim jednakropla wody, cokolwiek bym na nim nie położyła będzie smakować fatalnie.
Oprócz tego, fatum nade mną wciąż trwa. "To się nigdy nie skończy", jak mawiał Everet Backstrom- szwedzki detektyw, o dziewczynach i kobietach, które stały w kolejce do jego super-długiego-salami.
Kupiłam piękne, granatowe espandryle, które zawsze chciałam mieć, nie chciał ich tylko mieć mój zdrowy rozsądek, który uporczywie naginał w moje synapsy "tyle kasy za te buty, chyba Cię posrało". Posrało, bo kupiłam. Pomijam fakt, że zostały wysłane 13.07.2015 roku, pomijam, że centrum pocztowe do którego buty trafiły miały numer 113,no to się musiało okazać, że buty zaginęły. Paczka gdzieś znikła, więc musiałam zrobić delikatną rozpierduchę. Dziś ubrałam je po raz pierwszy, wcześniej nie pozwalała na to cudowna, polska pogoda. No i się zaczęło pracy ktoś wypluł gumę do żucia na korytarz, ja oczywiście w nią wdepłam tym moim nowym ekstra, cennym butem i podeszwa została z gumą przyklejoną do płytek, a ja z resztą buta na kostce.
Chyba przypomniały mi się wszystkie przekleństwa we wszechświecie. Dobrze, że miałam w zapasie cichobiegi, bo bym musiała zapierniczać do obuwniczego. No z 17,54 zł na koncie, to faktycznie bym poszalała. Nie ma co.