O matko!!
O matko staję się jak matka!
Od jakiegoś czasu drobiazgi,które dotąd spoczywały na dnie mojej podświadomości zaczęły z głośnym bulgotem wypływać na powierzchnię świadomości niczym topielec ze stawu.Zaczęłam też zdawać sobie sprawę,że już wcześniej zachowywałam się jak mojamatka.Po prostu tego nie zauważałam.
Dzwoneczku napełnij się. Weźmy na przykład mój sposób picia alkoholu.Eksperymentować chadzałam w towarzystwie kumpli, w szerokie pola wschodzące żytem owsem i wikliną.Siadaliśmy w kółeczku i kolejka posuwała się jak pielgrzymka jak szło to się śpiewało,jak stało to się popędzało.Nigdy nie piłam z gwinta,do chwili aż nie zabierano w polę kieliszka piłam z dzwonka od rowerka mego (składak niebieski o nazwie Pelikan) Mojamatka do pola chodziła w towarzystwie koleżanek czytać książki i pilnować parzystokopytnych.A,że takie łanie,cudne i samotne(nie mam na myśli krów) były świeżym kąskiem dla okolicznych facetów.Dobrze,że w tej bandzie nie było ojcamego,gdyż odkryłabym swe początki istnienia.Matka alkohol spożywała z trampka.Obie nie pijemy alkoholu z gwinta do dziś.
Hallo proszę Pana!!! Z zagadywaniem Bogu ducha winnych ludzi jest podobnie.Ja nie opowiadałam przypadkowo spotkanym ludzią jak spędziłam dzień i nie polecałam najlepszego fryzjera w mieście.Wszystko zaczęło się od pustej kieszeni i ponadziemskiego pragnienia wywołanego ciągłym uganianiem się za piłką po boisku.Z 5 groszami przy duszy to jak z motyką na słońce.Powiedziałam coś w stylu:"Ech koleżanki przydałaby się jakaś armia zbawienia" Upłynęło pełne wydarzeń 7 sekund.Obcy człowiek dołdował moją dłoń 4 złotymi w drobniakach.Byłam w szoku,ten szok ładował mi w słowa zdanie niczym naboje do komory.
-Hallo proszę pana,czy mógłby pan doładować nasz budżet dodatkową złotówką?
Od tej chwili układam diety babcią chorym na miażdżycę,prowadzę dialogi z emerytami,tłumaczę berbecią zadanie domowe,a kwiaciarzą mówię że mają cud-miód-ultra-maryna śliczne tulipany.Zauważyłam niedawno sytuację odwrotną.Ludzie zaczynają mówić do mnie.Elegancko.
Stól dziób kochanie! Wyznaję pragmatyzm.Tak jak mojamatka.Wprost nie znoszę jak ktoś/coś trzeszczy mi nad uchem w chwili gdy potrzebuję boskiej koncentracji.Właśnie przy wykonywaniu nader skomplikowanego zadania,czasem wymagającego interwencji czegoś/kogoś silniejszego,o korpusie 4 beczek zestwionych jedna na drugiej,muskuł pokroju woła i ramion jak konary baobabu mojamatka przeszkadzającemu wrzasnęłaby:stól dziób kochanie!!Ja :Milczeć,albo pracować!! połączonego ze wzrokiem jaki obdarza się prezent w chwili gdy wykończyły się baterie.
Przykładów jest trochę.. Charakterystyczne podpieranie brody ręką,terroryzowanie ojca anteną od telefonu,bananem długopisem ze szczerym zamiarem niezawahania użycia w razie konieczności i malowanie mieszkania w ulubionej flanelowej koszuli ojca(matka sprząta).Połowicznie tylko pójdę do piekła co?