Wróciłam z wyprawy.
Gdańsk - cacy
Sopot- brzydal
Gdynia - brzydal
Malbork - cacy, ale rozkopany
Kwidzyn - brzydal, rozkopany
Sztum - brzydal
Gniew - brzydal
O śledziu wiadomo:
-że lubi pływać
-że jest zagrychą do wódeczki
-że jest śledzikowa tradycja na koniec karnawału
-że po śledziu boli śledziona.
Skorzystałam z tego ostatniego pauza.I źle na tym wyszliśmy.Ja, mój żołądek i śledziona.Czułam jakby owe organy pragneły się wyprowadzić z mojego brzucha.Do siebie dochodziliśmy kilka dni.Organy nie dawały się przekonać nawet do spacerków. Kazały się umościć w ciepełku.
Co za pech!
Nie mniej jednak:
Pogoda - w dechę
Morze - w decgę
Knajpy - w dechę
Park Narodowy- w dechę
Muszle - w dechę
Neptun - nagi. Świntuch no.
W drodze powrotnej pociągowej, do mojego przedziału wlazł: ja go kojarze, ja go kojarzę to ten oślityk w kapeluszu z nawiedzonom żonom.
Troche facet: JAN, troche baba; MARIA, troche diabel: Rokita.Troche gadu gadu,blabla uprzemości deki o wróciłam do swojego Newsweeka.
W tej ogromnej kumulacji lotkowej wygrałam 16 zł.
I śnieg pada.Idę odkurzyć łyżwy.