Ani flaszka ani kwiatek nie zastąpi twoich...
Jak fajnie,że wszystkie bebechy są do siebie jakoś umocowane i poprzyklejane nieważne czym, ważne że są ,w ogóle dobrze, że są niż żeby ich miało nie być.Nie wyobrażam sobie na przykład życia bez wątroby,albo trzustki.Trzustki Ludmiły na przykład.Widzi ktoś jakieś ALE w nazywaniu swoich organów wewnętrznych jakimś imieniem? bo ja nie.
Ale do rzeczy, bom się zapisała...
Jak byłam młoda
STOP.PRRR.WRÓĆ.
BUHAHAHAHA.
M Ł O D A...
No więc w tym okresie głęboko wierzyłam, że jak człowiek wymiotuje to może sobie zwymiotować serce.
Panicznie bałam się pieszczot z porcelanką i dlatego jadałam wybitnie ostrożnie. Nie tak,że kiszone zapijałam mlekiem,albo czereśnie z majonezem.Po prostu bardzo uważałam co wkładam do ust.
A w tej chwili WYPLUWAM SE PŁUCA. No poważnie. Charczę jak stare traktorzysko i wypycham to powietrze i chrząkam jak jakieś nawiedzone prosię.Nie wiem co mi drażni zakończenia nerwowe w oskrzelach ,tchawicy czy krtani, ale grzecznie proszę WYPIERDALAĆ w trymiga.Przez was okurwieńce jedne wszystko w gębie mam gorzkie,wiecznie chce mi się pić we łbie mi dudni i jeszcze mam katarociek z nosa.Tak mnie urządziły przed jutrzejszym ślubem i weselem ( nie moim uchowaj Boże ). Nie chce mi się iść.Widziałam dziś lokal prawie wszystko w różowych kwiatkach, wstążkach,świecznikach,stojących kwietnikach,brokatach.Wszystko jest dziełem dekoratorki wnętrz.W dupie mam przepych, rozrzutność, pokaz, wystawność, zbytek, pompę i okazałość.Pieprzę, jest plan awaryjny pakuję A. do torebki i wychodzę pokazowo ze studia ( hehe).
Acha ciekawa jestem czy pani dekoratorka nie zapomniała o toalecie.Bo jak będę rzygać to tylko do czegoś takiego.O!