Dywan, ar ju siur?
Jestem w tej mojej PIERWSZEJ NJU DŻOB i pracuję w szkodliwych warunkach.
Po pierwsze jest to TEMPERATURA w muzeum która nie przekracza piątej kreski powyżej zera,a po drugie jest to kobieta ciężarna, której przeszkadza SPORO.Otóż jakby na to nie patrzeć kazali mi być KUSTOSZKĄ i opiekować się zbiorami muzeum, oraz oprowadzać wycieczki po tejże instytucji.Fajna fucha, gdyby nie temperatura....
Niemniej daję radę.
Przybywający do muzeum to w szczególności SZKOPY ( pewnie przyjechali papugować i odgapiać ) zdajarzą się ESPANIOLE, FRANCUZI ( ileż mi oni napiwków zostawili! ) RUSCY sporadycznie no i absolutnie wycieczki szkolne. Jeden taki ze szkoły, taki se podlotek to nawet przyszedł i zapytał : EJ A CO TO JEST GALICJA I LODOMERIA? A gdy wychodził walnoł mi na stolik jakąś kartkę i spierniczył po schodach. W kartce była adnotacja o treści : EJ CZEKAM PRZY FONTANNIE O 17.PRZYJDŹ TO PILNE. Dobrze wiedzieć, że jestem atrakcją w muzeum ( no buhahahahaha)
No to se czekaj i zapuszczaj korzenie.O!
Jakbym już nigdy ale nigdy nic od tej chwili nie napisała to znaczy że mnie SPALIŁ OGIEŃ BOŻY, gdyż prałam dziś z mamą DYWAN.